Anna McPartlin - "Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu"

by - niedziela, września 11, 2016



Opis wydawnictwa:
Zerkam niespokojnie na widownię. Czy znajdę dość sił, by opowiedzieć ludziom o moim synu?
Jeremy był dobrym, wrażliwym chłopcem, kochałam go tak, jak potrafią tylko matki. Mam poczucie winy, bo daleko mi do ideału. Za długo tkwiłam w związku z jego ojcem-katem, który terroryzował mnie przez lata. Nie zawsze ogarniałam rzeczywistość, czasami przytłaczała mnie proza życia. Nie było mi łatwo pracować na dwa etaty, opiekować się chorą matką, która przestała być sobą, i znosić zmienne nastroje nastoletniej córki. Ból po stracie syna nigdy nie zelżeje, ale wciąż mam dla kogo żyć. Co cię nie zabije, to cię wzmocni…
Mój syn umarł 1 stycznia 1995 roku.  Minęło dwadzieścia lat, a ja stoję przed grupą obcych ludzi, by im o nim opowiedzieć.
Głęboki wdech. Zaczynajmy.
 
 
Maisie przez to kobieta, której los nie oszczędzał. Przez lata borykała się z problemem przemocy domowej. Jej mąż prawie ją zabił, wtedy właśnie jej cierpliwość skończyła się i wraz z dziećmi odeszła. Po latach nauczyła się żyć normalnie, ale nadal życie kładło przed nią kolejne kłody. Jej ukochana mama zaczęła chorować na demencję i całe domowe życie zostało podporządkowane staruszce. Co więcej, Maisie niezbyt dobrze dogaduje się z córką- nastolatką. Jej największym szczęściem jest jej syn Jeremy, pomaga jej i zawsze może na niego liczyć.
 
Od lat Maisie nie chodziła na randki. Po ucieczce od męża skupiła się na dzieciach i matce. Jednak okazuje się, że policjant, który nie raz ratował ją przed mężem - katem, jest w niej zakochany i zaprasza ją na kolację. Okazuje się, że między tą dwójką zaczyna iskrzyć. I wszystko byłoby cudownie, gdyby nie fakt, że w dniu kiedy zakochani lądują w łóżku, dochodzi do najstraszniejszego wydarzenia w życiu kobiety. Jej syn ginie, nikt nie wie gdzie jest, a Maisie obwinia siebie o tą sytuację. 
 
Książka oscyluje wśród trzech bardzo ważnych tematów:
Pierwszym z nich jest przemoc domowa i to jak bardzo niszczy ona człowieka. Widzimy obraz kobiety, która tak bardzo uzależniona jest od męża, który się nad nią znęca, że potrzeba tragedii, by w końcu postanowiła odejść i zacząć żyć normalnie.  Na przykładzie Maisie widać również to, że ofiary przemocy domowej w dalszym życiu borykają się z problemem niepewności i ciągłego zwątpienia we własną wartość. 

Kolejnym istotnym tematem jest homoseksualizm. Co prawda, akcja książki rozgrywa się w latach 90., ale powiedzmy sobie szczerze, w wielu rejonach, myślenie o homoseksualistach nie uległo wielkiej zmianie. Jeremy czuje, że jest z nim coś "nie tak", próbuje z tym walczyć, ma nawet dziewczynę. Jednak natury nie da się oszukać. Fragmentami wnikamy w myśli chłopaka i widzimy jak na dłoni jego dylematy. Boi się on ośmieszenia, wyszydzania i dlatego tłumi w sobie swoje prawdziwe "ja". Jak się okazuje, do niczego dobrego to nie prowadzi.

Równie ważnym wątkiem w książce jest demencja starcza i jej wpływ na całą rodzinę chorego. Birdie, która w przeszłości była pełna życia i werwy, staje się zwariowaną staruszką, która miewa dni, kiedy nie poznaje najbliższych. Ta sytuacja najbardziej dotkliwa jest dla jej córki, która podporządkowuje dzień chorobie matki, a w zamian dostaje na przemian miłe słowo i najgorsze wyzwiska. Kobieta jednak nie poddaje się, i stara się by ostatnie lata matki były możliwie najlepsze. 

"Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu" przeczytałam jednym tchem. To świetna, wielowątkowa powieść, która wzrusza i skłania do przemyśleń, a przecież o to też chodzi w czytaniu. Mamy przezywać i myśleć. 
Z czystym sumieniem polecam!

rodzaj: powieść obyczajowa
wydawnictwo: Harper Collins

Za egzemplarz książki dziękuje wydawnictwu

 
 
 
 
 

Podobne wpisy

5 komentarze