Paweł Reszka - 'Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy' recenzja

by - piątek, sierpnia 04, 2017










Nie znam osoby, której przyjemność sprawiałoby chodzenie do lekarza. Polska służba zdrowia kojarzy nam się nie najlepiej. Kolejki w poczekalniach, krótkie, pobieżne wizyty, wieloletnie czasem czekanie na wizytę u specjalisty. Chciałoby się rzec, chora służba zdrowia. Paweł Reszka, dziennikarz Rzeczpospolitej oraz Newsweeka, postanowił zgłębić temat i wydał zbiór wypowiedzi lekarzy różnych specjalizacji (i nie tylko lekarzy), który nie be powodu zatytułował „Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy”.

Każdy, kto choć raz leżał w szpitalu wie, że z lekarzami jest jak z nauczycielami. Dzielą się na tych prawdziwych, z powołania oraz na partaczy, którzy chcą tylko odwalić swoją pracę i nie zależy im na wymiernych jej efektach. Czasem jednak zdarza się tak, że nawet najlepszy lekarz, w końcu traci empatię i zdolność współczucia. I wiecie co? W ogóle mnie to nie dziwi, bo sytuację taką wywołuje system opieki zdrowotnej w naszym kraju, który delikatnie mówiąc kuleje…

Studia medyczne to nie przelewki. Trudne przedmioty, setki egzaminów, tony notatek. To przecież nie tak jak na innych studiach: zakuć, zdać, zapomnieć – tu chodzi o ludzkie życie.. Lekarz kończy studia, czas więc na roczny staż, na którym pensja wynosi najniższą krajową. Wychodzi na to, że człowiek, który uczył się przez tyle lat, zarabia mniej niż niewykwalifikowany pracownik. Ideał sięgnął bruku, można powiedzieć. To pierwsze zderzenie młodych lekarzy z rzeczywistością.
Kolejne? Proszę bardzo! Młodzi lekarze są pełni energii, empatii, chęci pomocy – to w końcu, by ratować ludzkie życie wybrali ten zawód. Wszystkie najlepsze cechy zabija w nich system: brak chęci szkolenia przez starszych kolegów, wykorzystywanie ich do papierowej roboty, i ta patologiczna pensja. Po stażu wcale nie jest łatwiej, trzeba dostać się na rezydenturę, co niej jest takie proste. Pieniądze są niewiele większe, więc żeby godnie żyć trzeba szukać dodatkowych godzin w POZ lub w prywatnych przychodniach. To właśnie z chęci życia na godnym poziomie biorą się kilkudziesięciogodzinne dyżury, które wykończyłyby każdego. Jak w tym owczym pędzie założyć rodzinę, odpocząć? Jak nie zapomnieć co w tym zawodzie jest najbardziej istotne? To bardzo trudne, dlatego też nie oceniam lekarzy, rozumiem ich trudną sytuację i dziwię się, jak Ci na górze mogą nie widzieć tego co się dzieje. Źle – nie chcą widzieć!

Lekarze w swoich wypowiedziach przyznają, że praca w szpitalu, to co, co najbardziej kochają. Wszelkie inne zajęcia to po prostu „dorobek” to marnej pensji. Wynika z tego jasno, że gdyby dać lekarzom godne pieniądze, i uregulować prawnie ich czas pracy (co uniemożliwiają kontrakty, a nie praca na etacie) ci na pewno byliby bardziej wypoczęci, zmotywowani, co bezpośrednio przełożyłoby się na jakość ich pracy. Dopóki to się nie wydarzy (a na to się nie zanosi), nie oczekujmy zbliżenia się naszej służby zdrowia do zachodnioeuropejskich standardów…

Książka Pawła Reszki to jednak nie tylko rozmowy z lekarzami różnych specjalizacji, ale także dziennik sanitariusza. Dziennikarz zatrudnił się w jednym z dużych szpitali jako salowy, chcąc przekonać się jak wygląda ta praca i jakie ze sobą niesie obowiązki. Każda kolejna relacja pokazuje czytelnikowi jak łatwo można uodpornić się w patrzeniu na ludzie cierpienie, chorobę śmierć. Praca salowego to ciężka orka, za „żadne” pieniądze…

Choć w kilku fragmentach ta opisywana rzeczywistość lekarska wydawała mi się lekko przekoloryzowana, to jednak całość jest spójna i wydaje się prawdziwa. Książkę naprawdę bardzo dobrze się czyta, choć może być tak, że po jej lekturze będziecie bać się lekarzy… Znajdziecie tu wiele porażających fragmentów, ale znajdą się również takie przy, których będziecie się najzwyczajniej chichrać jak małe wiewiórki.

Nie jestem do końca przekonana, czy tytuł książki jest trafny. Ta znieczulica  jest trochę na wyrost i brzmi przerażająco. Owszem, w naszym kraju opieka lekarska nie stoi na najwyższym poziomie, ale absolutnie nie kładę tego na karby lekarzy, lecz systemu opieki zdrowotnej. To system i jego patologie (niska pensja, przepracowanie) zabijają w ludziach to co najlepsze – chęć rozwoju, motywację i empatię.

Czytaliście „Mali bogowie”, a może wolicie omijać podobne książki szerokim łukiem? Jakie macie doświadczenia z naszymi lekarzami??


Podobne wpisy

0 komentarze