Zofia Stanecka - Basia i basen, recenzja

by - wtorek, września 19, 2017






Jak kiedyś już pisałam, kto nie zna Basi ten trąba i tyle. Książeczki z tą małą, sympatyczna bohaterką w roli głównej podbijają serca małych czytelników już od dobrych kilku lat. O czym jest najnowsza część powieści Zofii Staneckiej? A, no o basenie.

Matka też człowiek. Choć mówi się, że mamy nie biorą zwolnienia, każdą z nas raz na jakiś czas dopada jakiś wirus i zwala z nóg. Tak było też z mamą Basi. Ta wielozadaniowa kobieta, została uziemiona w łóżku z powodu paskudnego przeziębienia, które jak wiadomo odbiera siły i energię – nawet na zabawę z ukochanymi dziećmi. Tata bierze więc sprawy w swoje ręce i postanawia zabrać swoją gromadkę na basen. Super, prawda?

Oczywiście wyprawa nie może obyć się bez wpadek, które potrafią zaliczać tatusiowe (żaden to przytyk, to ogromnie urocze).  Tata zapomina kąpielówek, więc trzeba szybko lecieć do sklepu i się w nie zaopatrzyć, poza tym podekscytowana Basia przewraca się na mokrych kafelkach, i niefortunnie rani się w nogę. Ale jak tu nie biec, skoro wkoło tyle interesujących rzeczy: bar w wodzie, wielka zjeżdżalnia i tak wiele różnych ludzi do obserwowania? Na szczęście wszystko kończy się dobrze, bo na basenie znajduje się punkt medyczny, gdzie pielęgniarz dezynfekuje i opatruje ranę dziewczynki. Teraz można iść i szaleć do woli. Okazuje się, że zabawa w aquaparku może być prawdziwą frajdą nawet dla taty, który ma pod opiekę swoje niefrasobliwe pociechy. Frajdą tak wielką, że rodzinka przekracza opłacony w kasie czas! Znacie to z autopsji? Po powrocie do domu, okazuje się, że mama czuje się już ciut lepiej, a wszystko dzięki dzielnemu tacie i wyrozumiałym dzieciom, które dały ukochanej mamie chorować w spokoju.

Tak naprawdę „Basia i basen” nie niesie ze sobą jakiegoś szczególnego morału, bo nie musi. To tylko i aż jednocześnie, sympatyczna, pełna ciepła opowieść o wspólnym spędzaniu czasu, o tym, że każdy ma prawo pochorować  spokoju. Basia nie bez powodu jest ulubienicą chłopców i dziewczynek w wieku przedszkolnym. Jest rozbrykana, nieco nieuważna, po prostu nieidealna, jak każdy z nas. To właśnie jest w niej najlepsze!



Zawsze z wielką niecierpliwością czekamy na nowe przygody Baśki. Kupujemy je w ciemno, bo nigdy się nie zawiodłyśmy. Książeczki są ładnie wydane, mimo, że są cienki, mają twarde oprawy, a piękne, kolorowe ilustracje Marianny Oklejak, dodatkowo uprzyjemniają lekturę. To co, że Zuza ma 9 lat? Nadal kocha Barbarkę całym sercem i z uśmiechem na twarzy czyta o jej przygodach.

Macie swoją ulubioną przygodę z udziałem Basi? Lubicie te książeczki? 

Za książeczkę dziękujemy wydawnictwu



Podobne wpisy

0 komentarze