Sara Mannheimer - "Poziom zero"

by - piątek, maja 27, 2016

To nie jest lekka książka. Nie nadaje się, jeśli chcecie zwyczajnie się wyluzować i spędzić beztrosko czas. Przy tej książce wyluzować się nie da... A to tylko z jednego powodu - trzeba być ciągle skupionym....



Powieść Sary Mannheimer to poetycka historia o tym, jak pewna kobieta próbuje poskromić rzeczywistość i stworzyć znaczenie.
Z pomocą nieco trudnego przewodnika, jakim jest Stopień zero pisania Rolanda Barthes’a, stara się zbliżyć
do istoty światowej literatury. Poziom zero to także przepiękny opis „straconego” życia.
Okazuje się, że brak i smutek potrafią być siłą, która sprawia, że człowiek poświęca się literaturze.

Niczym czerwona nić biegnie przez książkę pytanie o granicę między życiem a pisaniem. 

Żeby w ogóle zabrać się za "Poziom zero" potrzebne są dwie rzeczy, które w moim codziennym życiu zdarzają się niezwykle rzadko, czyli cisza i odosobnienie. Mimo wszystko przeczytałam...

Akcja książki dzieje się w Domu, czytelnik ma wrażenie, że bohaterka niedawno się do niego wprowadziła i dopiero próbuje się w nim odnaleźć i uporządkować na nowo swoje życie. Nie jest to jednak łatwe, bo jej myśli krążą wokół książek, które przewrotnie nazywa Grzbietami. 

Gdy tylko chce zasiedzieć się w Pokoju z Grzbietami, jak nazywa bibliotekę, ogarnia się strach i inne dziwne uczucia. Z jednej strony pragnie lepiej zapoznać się z książkami, z drugiej zaś to doświadczenie wymaga od niej nie lada odwagi. 

Bardzo jasne jest odniesienie książki do "Stopnia zero pisania" Barthes'a, w którym to eseju szkicuje on systematykę i historię pisania.Tropi różne formy masek nakładanych przez literaturę i proces autodemaskacji, który współcześnie czyni literaturą jej nieobecność. Tą skomplikowaną dialektyką pisania esej Barthes’a przygotowuje grunt późniejszej dekonstrukcji i „śmierci autora”.

źródło opisu: Wydawnictwo Aletheia, 2009

Oprócz tego, że ciężko jej przemóc to onieśmielenie i strach przed książkami, mnóstwo rzeczy w Domu ją rozprasza i nie pozwala zacząć przygody. Jedną z takich rzeczy jest np. Kratka Reguł, czyli kuchnia, w której cały czas znaleźć można coś do uporządkowania i gdzie obowiązki nigdy się nie kończą. Nie wiadomo jednak, czy to tylko wymówka, czy rzeczywista potrzeba porządku bohaterki.

Zdecydowana większość treści książki poświęcona jest tematowi pisarstwa i czytelnictwa. Jednak można tu również znaleźć fragmenty szarego, codziennego życia, które zna każdy z nas.

Pewnie zastanawiacie się czemu napisałam, że tą książkę należy czytać w zupełnej ciszy...
A no, dlatego, że autorka używa niezwykle kwiecistego i bogatego języka, jest to niemal język poetycki. Czyta się to bardzo przyjemnie, jednak nie ukrywam, że trzeba ciszy żeby cieszyć się z tych słów...

Czuję podniecenie, jestem zwrócona ku słowom, zwrócona ku ich niesłychanej umiejętności rozciągania się, umiejętności otwierania mikroskopijnych punktów jak nowych kosmosów, czuję, jak wszystko faluje, moje myśli poruszają się po ciele jak po wybuchu, słowa trafia ją w serce, słowa trafiają w puls, roznoszą się w wodach ciała, roznoszą rytm nad morzami, nad globem.
 
"Poziom zero" to zdecydowanie nie jest książka dla każdego. Pewnie spora ilość osób po kilku stronach, odłożyłaby ją na bok, ale to mógłby być  duży błąd. W tej książce liczy się słowo, jego piękno, poetyckość, umiejętność plastycznego wyrażania myśli, i właśnie przede wszystkim ze względu na wrażenia estetyczne warto sięgnąć po tę książkę. "Poziom zero" był miłą odmianą, w dobie niedbalstwa o język pisany i mówiony!

rodzaj: literatura piękna
ilość stron: 208
wydawnictwo: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego

Za książkę dziękuje 


Podobne wpisy

1 komentarze