Jim Butcher - "Akta Dresdena. Dowody winy"

by - piątek, czerwca 24, 2016

Jeśli zapytalibyście się mnie jakich książek nie czytam, bez wahania odpowiedziałabym: fantasy. I to rzeczywiście prawda. Nie pociągają mnie paranormalne zjawiska i wymyślone kreatury. Czemu więc sięgnęłam po tą książkę? Z dwóch powodów: 
1. Chciałam się przekonać na własnej skórze, czy rzeczywiście nie lubię tego rodzaju literatury...
2. Wiedziałam, że książka ta ma sporo wątków detektywistycznych, a za tymi klimatami przepadam...

 Opis książki:

Poznajcie Harry’ego Dresdena, pierwszego (i jedynego) chicagowskiego maga-detektywa. Okazuje się, że w naszym „zwykłym” świecie wprost roi się od niezwykłych, magicznych istot, które najczęściej mają z ludźmi na pieńku. I tu na scenę wkracza Harry.
Magowie z Białej Rady nie przepadają za nim, uważają bowiem – nie bez przyczyny – że jest bezczelny i niezdyscyplinowany. Po tym jednak, jak wojna z wampirami nieco przerzedziła ich szeregi, Harry jest im najzwyczajniej w świecie potrzebny. Dlatego właśnie w okamgnieniu zostaje przydzielony do zbadania pogłosek o czarnej magii.
Jego drugim problemem jest córka starego przyjaciela, która zdążyła dorosnąć i wpakować się w problemy po uszy. Jej chłopak upiera się, że nie ma nic wspólnego ze zbrodnią jakby żywcem wyjętą z krwawego horroru. Pierwsze wrażenie okazuje się… całkiem trafione, o czym Harry przekonuje się, natrafiwszy na ślad złych istot żywiących się strachem. Wszystko to składa się na pracowity dzień dla maga, jego psa i gadającej czaszki imieniem Bob.


Po krótkim researchu, dowiedziałam się, że nie jest to pierwszy tom (lecz aż ósmy) opowieści o agencie Dresdenie. Nie mogę go więc porównywać z wcześniejszymi tomami serii. Nie wiem czy to dobrze czy źle.... Zobaczymy.

Przede wszystkim od razu muszę przyznać, że obawiałam się tego, że od pierwszych stron będzie irytował mnie ten zmyślony, nieprawdziwy świat. I tutaj nastąpiło moje pierwsze zaskoczenie. Ja, która nie czytuje fantasy wcale nie czułam się w tym świecie źle. Od razu polubiłam głównego bohatera, jego psa i gadającą czaszkę... Lubię takie butne, zbuntowane postacie. Nadają książkom pikanterii i charakteru! Pierwszy plus...

Kolejne plusy? Proszę bardzo. Uważam, że autor bardzo ciekawie zawiązał fabułę. Dzieje się tu bardzo dużo, czasem tak wiele, że czytelnik musi wykazać się nie lada koncentracją i dobrą pamięcią, by wszystko skojarzyć i powiązać w całość. Jednak dawałam radę, i przyznaję, że czytałam ciekawością, a gdy musiałam odłożyć książkę, po głowie chodziło mi "Co wydarzy się dalej?" Sama się po sobie tego nie spodziewałam. Może nie zmieni to mojego podejścia do książek fantasy, jednak musiałam się przekonać na własnej skórze czy się do tego nadaje...

Mimo, że książka na pierwszy rzut oka nie wydaje się zabawna, to mnóstwo w niej humoru. Dialogi i sytuacji nie raz szczerze mnie rozbawiły. To kolejne dobre punkty programu...

Niestety nie mogę porównywać tego tomu z poprzednimi, bo nie było dane mi ich czytać. Mogę jedynie wydać subiektywną ocenę o tej, konkretnej książce. Okazuje się bowiem, że czasem można sięgnąć po fantastykę, tym bardziej tego typu. Okazuje się, że i tutaj można się dobrze bawić i rozwiązywać detektywistyczne zagadki.  Mogę polecić tą książkę z czystym sumieniem zarówno tym, którzy fantasy kochają, jak i tym, którzy na co dzień tak jak ja, nie zaglądają do tego rodzaju książek.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuje wydawnictwu

 


Podobne wpisy

0 komentarze