Helen Russell - "Życie po duńsku" Recenzja

by - piątek, marca 03, 2017



Jakimś cudem ominął mnie cały szał na hygge. Nie przeczytałam żadnej książki z tym słowem w tytule.  Sięgnęłam jednak po „Życie po duńsku”, czyli próbę zrozumienia fenomenu tego narodu okiem rodowitej Brytyjki. Ciekawi?




Liczne badania potwierdzają, Duńczycy to najszczęśliwszy naród na świecie. Może się to wydawać nieprawdopodobne. Jak można być szczęśliwym, gdy wiele miesięcy w roku żyje się z godziną słońca dziennie, a zimy potrafią być naprawdę srogie?


Helen Russell, autorka książki, dziennikarka, Brytyjka z krwi i kości, żona gościa, który przez prawie całą książkę nazywany jest Ludzikiem Lego. Przez całe życie żyła w Londynie, kochała miejski gwar, a może tylko jej się tak wydawało? Masa nadgodzin, problemy z zajściem w ciąże, przewlekłe zmęczenie. Nagle jak grom z jasnego nieba spada propozycja zawodowa dla męża autorki. Ma pracować dla Lego, trzeba więc przenieść się do Danii. Przy tej okazji, Helen postanawia sprawdzić, co wpływa na poziom szczęścia Duńczyków. Opisuje miesiąc po miesiącu z rocznego pobytu, za każdym razem opisując i przyglądając się innemu aspektowi życia.

Przeniesienie się z głośnego Londynu do odludnej Jutlandii i to na dodatek w sam środek zimy okazało się dla małżeństwa wielkim szokiem. Ludzie nie wydają się zbyt otwarci, ulice miasteczka wyglądają jak z miasta duchów.
Towarzyszymy tej parze w zadomawianiu się w nowym kraju, w kupnie samochodu (który w Danii okazuje się nie lada wydatkiem).  Nie będę Wam opisywała każdego rozdziału powiem jedynie, że Helen przyjrzała się między innymi następującym tematom: szkoła i opieka przedszkolna, czas wolny, związki, czy opieka medyczna. Podczas każdego miesiąca autorka prowadziła rozmowy z osobami, które w danym temacie wiedzą wiele i pytała o klucz do szczęścia.

Duńczycy z całą pewnością odznaczają się na tle innych narodów. Podczas czytania reportażu Russell rzuca się nam w oczy kilka ich narodowych cech. Jedną z nich jest ogromna duma z własnego kraju. Duńczycy sami siebie uważają za szczęściarzy i rzadko kiedy skrytykują swój kraj. Nie przeszkadzają im wysokie podatki, gdyż w zamian mają darmową opiekę nad dziećmi, wysokie zarobki oraz świetną opiekę medyczną. Kolejna ważna cecha Duńczyków to brak chęci wywyższania się, przechwalania, co dla nas Polaków może być nie do pomyślenia prawda? Tam sprzątaczka gra w squasha z prezesem wielkiego koncernu, a w dowodach rejestracyjnych samochodów nie widnieje data produkcji, po to aby nie chwalić się kto ma jakie auto.

Z drugiej jednak strony Helen pokazuje nam, że Dania ma swoje drugie oblicze. Oto bowiem to właśnie ten kraj bardzo wysoko plasuje się w statystykach dotyczących liczby rozwodów. Tam rozwód załatwiany jest „od ręki”, więc szybko można zacząć nowe życie (co osobiście myślę, że również może przyczyniać się do poczucia szczęścia, rozwody bowiem w naszym kraju kojarzą się jako długie utrapienie). Kolejna rzecz, to fakt, iż Duńczycy spożywają bardzo duże ilości alkoholu, a przemoc domowa to również nie rzadkość, mimo, że ogólnie rzecz biorąc jest to kraj odznaczający się szeroko rozumianym równouprawnieniem obu płci.

Nie chce zdradzać Wam zbyt dużej ilości informacji, powiem tylko, że skoro Helen i Ludzik Lego postanowili zostać w Danii na dłużej, oznacza, że ten kraj rzeczywiście przynosi spokój i szczęście. Dodam jeszcze, że po kilku miesiącach mieszkania w tym kraju Helen w końcu zaszła w upragnioną ciążę. Czy to nie cudowne?

Uwielbiam wszelkiego rodzaju ciekawostki, ta książka jest ich pełna. Czy wiedzieliście np., że w Danii
- w żłobkach dzieci śpią w klatkach, tak aby nie uciec przed popołudniową drzemką? Co ciekawe, w ogóle nie protestują
- bilety do teatru są tak śmiesznie tanie, że każdego stać na częste zażywanie kultury wysokiej?
- wiosną na polach odbywają się pokazy tańczących krów?
- istnieją specjalnie pokoje do zażywania narkotyków, tak aby nikomu nic się nie stało?
- dozwolone jest spalenie duńskiej flagi, ale za jej powolne wciąganie na masz grozi wysoka kara?


Na samym końcu książki Helen zawarła 10 rad, ułatwiających życie po duńsku, jutro przedstawię je w kolejnym poście, sprawdzając jednocześnie czy sama jestem szczęśliwa jak Dunka…

Książka mnie oczarowała, czyta się ją jak genialną powieść. Poczucie humoru autorki niejednokrotnie powodowało u mnie wybuchy śmiechu, co nieco dziwiło mojego męża (jak można śmiać się przy reportażu?). To nie jest książka tylko dla tych którzy chcą wnieść hygge do swojego życia, to książka, która być może uzmysłowi nam, że proste zachowania, zasady pozwolą stać nam się lepszymi ludźmi.

A Ty ile dałbyś sobie w 10-stopniowej skali szczęścia?


Za egzemplarz recenzencki gorąco dziękuję wydawnictwu


Podobne wpisy

0 komentarze