Meg Little Reilly - "Nie jesteśmy gotowi" recenzja

by - niedziela, marca 19, 2017







Wiele osób które całe życie spędziły w wielkim mieście, pragnie  przenieść się na odludzie, hodować własne szczęśliwe kurki i uprawiać ekologiczne ziemniaki. Czasem zwyczajnie wszechobecny tłum i zgiełk miasta zaczynają męczyć i człowiek potrzebuje wytchnienia i wsłuchania się we własne wnętrze.

Tak też było z naszymi bohaterami, czyli Pią oraz jej mężem Ashem. Młode małżeństwo, które dotąd mieszkało w Nowym Jorku, przeprowadziło się do stanu Vermont, tam gdzie diabeł mówi dobranoc. Między parą czytelnik od razu zauważy niesamowitą chemię, ale z drugiej strony nie sposób nie zzwrócić uwage jak wiele ich od siebie różni. Ash mocno stąpa po ziemi, jest zadaniowcem. Pia to artystyczna dusza, ma słomiany zapał i czasem ciężko ją zrozumieć. Czy to małżeństwo na pozór zgodne i kochające, przetrwa w obliczu problemów jakie je czekają?


Problemy czają się bowiem z każdej strony. Po pierwsze metereolodzy zapowiadają niezwykłe anomalie pogodowe w postaci potężnych burz. Tak potężnych, że całe miasta planują specjalne postępowanie na wypadek kataklizmów. Oczywiście Wielka Burza nie ominie mieściny Isole, gdzie mieszkają nasi bohaterowie. Ash będzie się starał podejść do wyzwania metodycznie, Pia zaś przyłącza się do miejscowego oddziału prepersów i burzowe przygotowania wydobywają z niej nienajlepsze cechy, które powoli zaczynają rodzić spięcia pomiędzy małżeństwem.


Jest jeszcze druga kwestia, która oddala Asha i Pię od siebie. Gdy poznajemy ich na początku książki, dowiadują się, że najprawdopodobniej ich problemu z zajściem w ciążę mogą wymagać długiego leczenia. Pia godzi się z prawdą, odsuwa od siebie chęć posiadania dziecka. Ash, niezwykle rodzinny facet poznaje Augusta, 7-letniego, puszczonego samopas sąsiada, którego rodzice zaniedbują go. Mężczyzna zaczyna się nim opiekować, między nimi zawiązuje się niesamowicie mocna więź. Niedługo okazuje się, że pomoc społeczna chce odebrać chłopca rodzinie, a kurator proponuje Asha jako rodzica zastępczego. Czy Pia zgodzi się na podjęcie takiej odpowiedzialności? A może August w obliczu Wielkiej Burzy zostanie oddany zupełnie obcej rodzinie?



„Nie jesteśmy gotowi” to przede wszystkim książka o sile przyrody, która nas ludzi ma za nic. Odpłaca się pięknym za nadobne. Tyle lat mieliśmy w nosie życie z jej zasadami, że teraz odwdzięcza się nam z nawiązką. Człowiek w obliczu potęgi natury jest jak kropla w morzu. Zdajemy sobie jednak z tego sprawę dopiero wtedy, gdy jest już za późno, gdy pojawiają się kataklizmy. Takie wydarzenia budzą strach, który ciężko opisać słowami. Z człowieka w obliczu zagrożenia wychodzą cechy, których sam by się po sobie nigdy nie spodziewał.



Chyba nigdy wcześniej nie czytałam książki o takiej tematyce. Uważam, że pomysł na fabułę, bohaterów był naprawdę bardzo trafiony. Z prawdziwą przyjemnością pochłaniałam kolejne rozdziały. Oprócz tego, że czytanie „Nie jesteśmy gotowi” dało mi rozrywkę, to na dodatek zmusiło do myślenia o tym, jak ja bym się zachowywała w obliczu zagrożenia ze strony przyrody… Uważam, że to niezwykle istotne w czasach, gdy ocieplenie klimatu nie jest już jedynie przepowiednią, lecz staje się rzeczywistością.

Czy polecę Wam tą książkę? Z czystym sumieniem. Bardzo dobra lektura.

 Za egzemplarz recenzencki dziękuje wydawnictwu




Podobne wpisy

0 komentarze