3 wyprawkowe hity i kity Michaliny

by - czwartek, kwietnia 13, 2017

Za niecałe dwa tygodnie minie półtora roku, odkąd urodziła się Michasia. Pomijam fakt, że czas galopuje w zastraszającym tempie i pewnie, ani się obejrzę, a będę wyprawiała jej 18. urodziny. Półtora roku to wystarczająco długi okres czasu, by spojrzeć wstecz i móc obiektywnie stwierdzić jakie wyprawkowe gadżety ratowały nam życie i sen, a co okazało się zupełnie bezużyteczne. 





3 wyprawkowe hity, czyli co nie raz uratowało mnie z opresji


1. smoczek




Tak jestem jedną z tych niedobrych mam, których dzieci używają smoczka. Zapewnie w ocenie wielu osób powinnam być przeklęta. Jednak powiem Wam, że macierzyństwo według mnie powinno kojarzyć się miło, powinno wiązać się z  jak największą ilością miłych chwil. U nas w pierwszych tygodniach życia Michasi, bez smoczka nie mielibyśmy chwili spokoju. To ten mały, niepozorny przedmiot pomagał Michasi się uspokoić, usnąć, stał się najlepszym przyjacielem. To dzięki niemu noce były względnie dobre, a usypianie łatwe. 

Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że Miśka przyzwyczaiła się do smoczków jednej firmy: Tomme Tippee i żadne inne nie wchodza w grę nawet teraz. Mimo, że Avent produkuje taki sam kształt ssaka (czy jak tam się nazywa ta część) wypluwała go. Smoczki Tomme Tippee jednak ciężko dostać. W Smyku zdarzają się raz na jakiś czas, regularnie są w Tesco, do którego mamy kawał drogi. Rada: jeśli już decydujecie się na smoczek, wybierzcie na ten pierwszy markę bardziej powszechną i łatwiej dostępną w stacjonarnych sklepach.



2. Miś Szumiś



  Kiedy byłam w ciąży, a Whisbear zaczął podbijać Internet podchodziłam do magicznego szumu z dużą rezerwą. Myślałam, że to kolejny pic na wodę do czasu...

Pierwsze dni Michasi w domu przedstawiały się obiecująco: jadła, ciumkała smoka, spała. Po pierwszych dwóch tygodniach nagle stała się nieodkładalna, a jej drzemki trwały 15 minut. Wtedy właśnie zdecydowałam się, aby w naszym domu zamieszkał Szumiś. Wiele dziewczyn na forach internetowych ostrzegało, że jeśli dziecko nie ma go od urodzenia, to nie zadziała. Whisbear dotarł do nas, gdy Michalina skończyła 3 tygodnie, pełna obaw włączyłam tę maszynę i stał się cud. Moja kochana kruszynka usnęła w kilka minut wsłuchując się w szum misia, po czym spała 3 godziny bez przerwy.  Czy to nie cudowne? Tym bardziej, jeśli masz w domu drugie dziecko, które również potrzebuje Twojej uwagi...Co ciekawe, rozstaliśmy się z misiem dopiero miesiąc temu, do tej pory usypianie z nim było rytuałem. 




3. Leżaczek - bujaczek




 Gdy dziecko wyrasta z okresu Jem, śpię, robię kupę, mama staje przed nie lada wyzwaniem. Jak utrzymać dom w ryzach i mieć malucha na oku? 

Na rynku jest cała masa różnych leżaczków, niektóre same bujają niemowlaka, inne mają kosmiczny design, inne są proste i kolorowe, jak ten, na który my sie zdecydowaliśmy. Standardowy bujaczek Fisher Price z wibracją i regulowanymi nóżkami. Ten gadżet bardzo dobrze mi służył, przestawiałam bujaczek według swoich potrzeb, co pozwoliło mi zapewnić domownikom ciepłe posiłki, bez problemu pomagać Zuzi w lekcjach oraz spokojnie sprzątać dom. To totalny must have każdej przyszłej mamy.



 3 wyprawkowe kity, czyli wyrzuciliśmy pieniądze w błoto


1. rożek




Nie wiem, czy to, że rożek w ogóle mi się nie przydał było spowodowane tym, że Michalina to moje drugie dziecko. Możliwe. Być może mamy, które spodziewają się pierwszego potomka będą czuły się pewniej trzymając dziecko w beciku. Mi on przeszkadzał, mierził, poza tym miałam wrażenie, że mała się w nim gotuje. Rzuciłam go więc w kąt, a raczej dałam Zuzi do zabawy lalkami. O wiele pewniej, lepiej czułam się trzymając Michalinkę bez niczego. 


2. Termos do butelek

Totalnie bezużyteczna rzecz. Po pierwsze termosy te bardzo krótko utrzymują ciepło, po drugie używaliśmy butelek Tomme Tippee, które są szerokie i  zwyczajnie nie mieściły się do żadnego z termosów. 

 
3. gryzaki




Ząbkowanie to niełatwy czas zarówno dla maluszka, jak i dla rodziców. Maluch jest marudny, jego łapki wciąż wędrują do buźki. Nie wiem jak u innych maluszków, ale u nas gryzak w ogóle nie cieszył się zainteresowaniem ząbkującej Michasi. Rzucała go w kąt, a najlepiej w bólu sprawdzała się moja ręka, masująca, gumowa nadładka na palec, którą masowałam dziąsełka oraz niezastąpiona, stara metoda - "dupka" od chleba - jednak trzeba stale kontrolować niemowlaka. 


Oto nasze kity i hity. A co znalazłoby się na Waszej liście? Bez czego nie wyobrażaliście sobie życia z niemowlakiem? A co było zupełnie zbędne? 

Podobne wpisy

0 komentarze